sobota, 2 lipca 2011

czas....

W momencie gdy na Kogoś lub coś czekamy sekundy zamieniają się w minuty, minuty w godziny... czas dłuży się niemiłosiernie... chcemy by szybko stało się to na co czekamy, za czym tęsknimy...
A potem przychodzi ta upragniona chwila... to troszkę jak prezent pod choinkę... wiesz, że go dostaniesz i wiesz kiedy i nie możesz się doczekać...
Chcesz zatrzymać te wszystkie chwile, zapamiętać jak najwięcej... czuć jak najwięcej...

Przychodzi poranek i budzisz się ze snu... lekko nie przytomna, jeszcze troszkę pijana...emocjami wczorajszej nocy... uczuciami i przeżyciami...
i wówczas nie chcesz otwierać oczy, bo wiesz że gdy je otworzysz pojawi się szara rzeczywistość, czas, który nie ubłagalnie zbliża do tego momentu, którego tak bardzo nie chcesz...
otwierasz oczy, mocno się tulisz i zaczynasz udawać,  że łzawią Ci oczy, a ty masz już świadomość, że każda godzina zamienia się w minuty a minuty zamieniają się w sekundy, a te w nanosekundy i za kilka chwil, momenty które właśnie przeżywasz staną się przeszłością...

Stajesz na stacji metra uśmiechasz się ...
"Dziękuję..."

I żegnasz się... po raz kolejny, odchodzisz ukrywają kolejne łzy.
Pożegnania nie bolą tak bardzo, ale tylko wówczas gdy masz świadomość i wiedzę, że w najbliższym czasie będziesz się znowu witać...
że staniesz być może na kolejnej pieprzonej stacji metra... i będziesz na Kogoś czekać tak samo tęsknie jak ten Ktoś na Ciebie....

ale tylko wówczas jeśli masz świadomość i wiedzę, że w najbliższym czasie będziesz się znowu witać...

bo jeśli nie...?

Wracasz do pustego domu, siadasz na podłodze i zostajesz ze wszystkim sama... z ogromem uczuć, tęsknot i wszystkiego co boli...
Słuchasz głosu serca i próbujesz z nim rozmawiać...

i tylko czasem masz nadzieję, że ...

że kiedyś pożegnanie będzie tylko na kilka chwil... na kilka godzin... a nie na bliżej nie określony czas...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...