środa, 31 sierpnia 2011

Pomiędzy światami...

Moje dwa światy...

Dziś późnym popołudniem coś się stało, mój organizm odmówił posłuszeństwa w jednej chwili zapadłam w sen...
Majaczyłam, pamiętam, że rozmawiałam przez telefon, że było mi strasznie zimno...
I dziwna nie moc... nie mogłam utrzymać w dłoni telefonu... Zmierzyłam gorączkę 39,5 stopni...

I sny... łączące moje dwa światy...
Bo ja żyję w dwóch światach...
Jeden świat to Wielkie Miasto, pełne gwaru, ruchu i biegu, praca, dom, obowiązki... Życie...
Drugi świat... to Morze... i ludzie, tam mieszkający...
To mały człowieczek, który przytula się co wieczór i daje ciepło, nie tylko takie fizyczne, ale takie psychiczne, człowieczek, który ma swoje gorsze dni ale potrafi sprawić, że człowiek się uśmiecha, że ma okazję do zabawy i wygłupów...
To świat dwóch kobiet, z przeszłością... z pragnieniami, marzeniami i jeszcze wiarą, że będzie lepiej, że to co złe kiedyś przeminie... że los będzie bardziej przychylny...


To w tym świecie czuję się potrzebna, ważna.... kochana... to w tym świecie nie wstydzę się łez i bycia sobą... taką ja... z głową pełną pomysłów, wariacji, zabawy... czasem słodkiego lenistwa...

To jest mój świat, chociaż oddalony o setki kilometrów to jednak mój...
Wiele się zdarzyło... Wiele wspaniałych chwil, które są już wspomnieniami, które chce się pielęgnować i takie na wspomnienie, których pojawia się uśmiech...

Wyluzowanie... nie odbieranie telefonów, nie "wchodzenie" na neta... po prostu życie, zabawy... normalność i to bez biegu...

Przewijają się dwa światy... jeden egzystuje razem z drugim... łączą się a łącznikiem jestem ja...
Tylko, że ja mam dosyć takiego rozdarcia... 
Dziś wiele rzeczy boli, nie wiem co począć...

Pokochałam mój drugi świat... pokochałam mężczyznę i chyba najwyższa pora wyłożyć karty na stół i pójść w którąś stronę... nie zamykać żadnego ze światów... ale zadać konkretne pytania, powiedzieć o uczuciach... nie miało to być przez telefon, nie na maila... ale w cztery oczy... nie udało się, po raz kolejny...

Ktoś kiedyś powiedział, że trzeba chcieć... tylko na słowach się skończyło...

Wstanę rano i popatrzę w lustro... i wiem co zobaczę, Kobietę, która zrobiła wszystko co mogła... nie mogę sobie zarzucić, że nie walczyłam, że nie podjęłam działań... zrobiłam co mogłam...

Widzę siebie i to jak wiele się zadziałało... jak wiele zmieniło, a zmieni się jeszcze więcej... nie będę biernie czekać... nie chcem... jak to mówi moja Psiółeczka... nie chcem czekać i się zastanawiać... pora pójść w którąś ze stron i nie zastanawiać się każdego dnia co zrobiłam źle... 
Pora wziąć byka za rogi...tak właśnie... to jest ten czas, kiedy wszystko trzeba postawić na jedną kartę...

Gorączka spadła... sen nie przyniósł ukojenia... ale czuję się lepiej....

Pomyślałam dziś, że gdyby coś mi się stało, osoba, którą kocham nawet by  o tym nie wiedziała... mogłabym umrzeć w samotności... w zupełnej ciszy a On nawet nie miał by świadomości, że bardzo go kochałam... i zwyczajnie odeszłam....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...