poniedziałek, 3 października 2011

Nigdy...

Wracam do normalności...
Moje fobie i strachy przestały mnie dominować. Przez cały weekend miałam huśtawki uczuć... w sobotę dopadły mnie dwie małpy: depresja i chandra, wziełam je na przeczekanie...
Niedziela już zupełnie inna po nie przespanej nocy wróciłam do normalności.
Poukładałam sobie troszkę w głowie, wytłumaczyłam co nieco sama sobie i zasnęłam spokojniejsza.
W głowie stworzyłam mały plan działań. 
Nie poddaję się. Nigdy się nie poddam - tak właśnie ma być.
Wiele złych rzeczy się dzieję, w okół mnie w okół moich przyjaciół. Śmierć, choroby, strata pracy...
Zło jest, było i będzie - oczywista oczywistość. Jeszcze nie raz się z nim zetknę, jeszcze nie raz będę bez sił, będę chciała się poddać. Ale dziś wiem, że ta Cholera co we mnie jest, nawet jak się wyciszy na kilka dni to potem uderzy i to z podwójną siłą i nigdy, prze nigdy nie pozwoli mi się poddać.

Jeszcze troszkę zasmarkana, zakichana ale już walczę... 
Chce iść do przodu, jeszcze kilka dni i ułożę jakiś scenariusz. Muszę bo ten miesiąc finansowo będzie bardzo kiepski, już jest kiepsko ale sobie poradzę.

Jakoś się wszystko poukłada, wszystko musi zmierzać w końcu ku dobremu i ja będę się tak kierowała.
A przy okazji przypomniał mi się film, który przypomina mi o tym, że nie można się poddawać.
A często nasze strachy, fobie i obawy są tylko naszym wyobrażeniem i musimy się z nim zmierzyć aby pójść do przodu....

Więc do przodu brnę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...