piątek, 7 października 2011

zle, zle, bardzo zle... albo nawet jeszcze gorzej...

Ten miesiąc jest szczególny, wkrótce minie rok od wielkich życiowych zmian... miał również zapoczątkować kolejne, miał tak naprawdę zapoczątkować zamknięcie "nie domkniętych ksiąg".
To właśnie teraz miałam rozwiązać ostatni supełek na moim sznurku przeszłości. 

Dziś już wiem, że będzie to nie możliwe, niestety dziś złe wiadomości zupełnie mnie załamały.
Usiadałam i po prostu się rozpłakałam... bo jestem bezsilna wobec pewnych spraw... do tego mam poczucie nie sprawiedliwości...
Każdy z nas za swoją pracę jest wynagradzany, czy odpowiednio... z tym bywa różnie.
Ja lubię swoją pracę, czasem nawet mówię, że jestem pracoholiczką ale jest mi z tym dobrze... 
tylko dziś okazało się, że równie dobrze mogę nic nie robić, albo robić to co robię byle jak a wynagrodzenie będzie takie same...
Boli, że staram się... że wypruwam sobie przysłowiowe flaki... a tak naprawdę nie ma to znaczenia...
Chce mi się kląć... i klnę jak szewc, wczoraj poprosiłam moją "Psiółkę" by napisała opowiadanie z największą ilością przekleństw... dziś sama mogłabym ułożyć niezły poemat....

To będzie ciężki miesiąc... zastanawiam się z czego powinnam zrezygnować... z obiadów (i tak w zasadzie ich nie jem) a może ze śniadań....
Niestety dobijające jest to w naszym "Kochanym Kraju", że stoimy przed dylematami, czy zjeść śniadanie czy kolację? 

Przyprawia mnie o łzy świadomość, że pracowałam ciężko a moje wynagrodzenie nie jest adekwatne do włożonej pracy...

No cóż, supełek zostanie na pierdzielonym sznurku jeszcze troszkę... bułek nie będzie... (przynajmniej schudnę !!) woda w kranie jest bez limitów... coś się wymyśli...

A tak poważnie mówiąc wiem, że będzie źle... baaaaaaaaaaardzo źle....
Ale patrząc na zdjęcie, które za chwilę umieszczę ocieram łzy i myślę sobie:
"Ja dam sobie radę! Muszę sobie dać radę! Nie poddam się!
Od roku walczę o siebie, z różnym skutkiem... ale żyję, mam przyjaciół, którzy pomagają, wysłuchają.
Walczę i będę walczyć, bo zbyt dużo już przeszłam, by teraz się poddać. Mimo, że dziś sznur kojarzył mi się tylko z szubienicą, na której pozostaje mi się powiesić.
To jednak każdy ma problemy każdy się z nimi boryka, ale nas Cholery cechuje to, że mimo wszystko podnosimy się i walczymy dalej, bo walczymy o siebie więc dodam tylko komentarz do zdjęcia:

Następnym razem gdy pomyślisz, że nie lubisz swojego życia pomyśl o tym jak wielu innych chciałoby je mieć...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...