środa, 7 września 2011

Usiadłam na parapecie i wpatruję się w ciemno niebo, jeszcze kilkanaście dni temu patrzyłam na jasne chmury płynące po niebieskiej tafli i wszystko wydawało się prostsze, łatwiejsze, uśmiechałam się i wierzyłam, że wszystko idzie właściwym torem, że mimo wszystko będzie dobrze i moje puzzle życiowe złożą się w jedną całość. Że każdy mimo iż odrębny kawałek utworzy jakąś jedną konkretną całość.

Brakuje mi lampki wina... mógłby być nawet jakiś tani winiak...

Zaglądam w głąb siebie i chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu nie wiem co zrobić, nie wiem jak postąpić i jak zareagować...
Niestety nie ucieknę przed własnymi myślami, przed własnymi uczuciami...
Jest mi źle, a oczy zaszły łzami tylko co z tego, ile można walczyć, ile można okłamywać samą siebie...

Myślę sobie tak, przypominając słowa "Malutkiej" - ważne, że się zdarzyło...


Więc Drogi Panie F.


Dziękuję za wszystkie chwile, które mi podarowałeś.
Dziękuję za czas poświęcony mojej osobie.


Dziękuję za wszystko co się wydarzyło
Może to mało ale dziś chyba gorycz która mnie ogarnia nie pozwala na napisanie więcej.


Tak jestem rozgoryczona smutna i rozżalona... ale Ty o tym nie wiesz i już się nie dowiesz, bo ja tego nie powiem, nie napiszę bezpośrednio do Ciebie.


Dziś zrezygnowałam z walki, z walki o Twój czas, o Twoją uwagę...
Myślałam, że jeśli Ktoś potrzebuje pomocy, Ktoś kto podobno jest dla nas ważny, znajdziemy dla tego Kogoś czas... Myliłam się - nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni.
Jestem sobie Ktosiem zwykłym Ktosiem, kto sobie kiedyś był... i było fajnie, może nawet zabawnie, czasem przyjemnie, czasem mniej nudno...


Był taki czas, w nie czas... to nie ten czas, bo przyszedł inny czas, więc ten nie w czas poszedł daleko w las...





Uśmiercasz
nieśmiertelną duszę
serce cierpi przez
tysiąclecia
i potrzebuje wtedy
tylko Ciebie
swego oprawcy

*Serce i dusza*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...