niedziela, 25 września 2011

List nie wysłany...

Mój Drogi,

a może powinnam napisać "Mój Kochany"? Czy to właściwie ma znaczenie? Chyba nie zupełnie, tak jak nie ma znaczenia w jakiej formie napiszę ten list. Wiesz ja właściwie bardzo żałuje, że ludzie przestali do siebie pisać zwykłe listy, ja chętnie z niecierpliwością czekałabym na taki list, sprawdzałabym co dzień skrzynkę... a potem odebrała list i pełna emocji zaczęłabym go czytać...
Tylko, że do mnie nikt nie piszę listów... chyba, że Urząd Skarbowy, albo Inkasent z gazowni lub kurier z firmy kurierskiej... tylko, że ich listy nie mają tak na prawdę większego znaczenia... 

 Nie... listy umarły śmiercią naturalną... a przecież mają w sobie pewną tajemnice, magie i ogrom uczuć przelanych na papier... czasem skropione perfumami, a na kopercie można odbić kształt ust... czy to infantylne? Sama nie wiem...

Listy, zastąpiły maile... najczęściej krótkie, zdawkowe zdania, pytani lub informacje, co, gdzie, jak i kiedy... Trudno w nich znaleźć emocje...

Nie pamiętam już kiedy napisałeś do mnie dłuższy list, przepraszam mail... ostatnio nie piszesz...

Ale nie o tym miało być...

Dziś tęsknie za Tobą (żadna nowość, prawda?) tylko, że ja tęsknie a Ty na to pozwalasz...

Są listy, które piszę do Ciebie w myślach, w danej chwili, pod wpływem wydarzeń, rozmów, emocji...
Ten piszę już tak na prawdę kilka miesięcy... słowa starannie napisane na papeterii specjalnie dobranej... koperta oznaczona "Dla F...."
Nie otrzymałeś nigdy tego listu, chociaż napisany dla Ciebie, leży schowany w mojej szufladzie i co raz częściej żyję z przekonaniem, że już go nie otrzymasz...
Dziś piszę kolejne słowa do, lub dla Ciebie jak wolisz... słowa, których ponownie nie zobaczysz, literki, których nie dane Ci będzie przeczytać...
Powoli znikam z Twojego życia, małymi kroczkami, chyba bardziej dla siebie niż z Twojego powodu...
Nie zauważasz tego, a może widzisz i tak po prostu wolisz? Nie szukasz mnie...
Czasem chciałabym abyś mnie znalazł, szczególnie w tym moim smutku, w rozpaczy, która czasem rozbija mnie na drobne kawałki...

Czasem czuję się jak potłuczony wazon, który ktoś chciał naprawić, ale źle ułożył identyczne części...


Właściwie nie wiem co mam zrobić, i jak się zachować... zgubiłam się, zgubiłam się z uczuciami do Ciebie, a najgorsze jest to, że nie mam odwagi by Ci o nich opowiedzieć. Tylko, że jak mam to zrobić, skoro nie mamy dla siebie czasu, skoro zawsze jest coś ważniejszego i pilniejszego niż ja...

Przyzwyczaiłam się do faktu, że się zdarzam... 
Trudno mi jednak gdy czuję, że jestem nikim ... 

Dziś nawet nie potrafię znaleźć słów by to wszystko opisać...
Bo jak mam opisać, moją tęsknotę... ból... i rozczarowanie...

Jesteś a jednak Cię nie ma... raz na kilka miesięcy darujesz mi wieczór i noc... 
a potem znikasz i zostawiasz mnie w pustym łóżku... z kilkoma słowami, że wrócisz... wracasz, ponownie za miesiąc, dwa lub więcej... i znowu darujesz mi wieczór i noc...

i koło się zamyka...

Powitania i rozstania...
Z uniesień pozostaje mi uniesienie brwi, a ze wzruszeń: wzruszenie ramionami...

Gdybym tylko była bardziej odważna, wtedy podeszłabym do Ciebie i patrząc w Twoje zielone oczy powiedziałabym: Kocham Cię i zrób z tym co chcesz....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...