sobota, 24 września 2011

W pokoju panuje mrok, lekką poświatę daje monitor...
Za oknem niebo spowite chmurami a czterech ścianach ja...
Pomiędzy ciszą a ciszą słychać klikanie klawiatury, ale czy tylko...
Gdyby się wsłuchać jest więcej dźwięków...
Słychać biegnące myśli, są daleko jak zawsze...
Słychać jak tęsknota obija się o ściany pokoju, uderza o nie z hukiem i rozbija się na podłodze...

Słychać bicie serca, próbuje uderzać miarowo, jakby w tak... Bach, Schubert... prędzej Paganini...

Wsłuchuję się  tą muzykę, w tą ciszę przerywaną deszczem...deszczem łez...spływają po policzku i opadają na podkoszulek...

Raz, dwa, trzy, cztery... aby zasnąć liczę... liczę nie spełnione marzenia, nie dotrzymane obietnice...
skrajności, w które wpadam...
Liczę dni... od spotkania do spotkania...
Wkrótce październik... a potem listopad, grudzień, styczeń i luty... a co będzie potem...
Według naszego kalendarza będzie marzec...
Według moich obliczeń, coś się skończy... a może już się skończyło, tylko ja uporczywie się tego trzymam...

Cóż jeszcze mogę policzyć?
Czy liczyliście kiedyś łzy spływające po policzku?
Jakie to uczucie...
na początku łza wypływa z oka... przesuwa się blisko nosa... czuć jej delikatność... potem tuż przy nosie czuć słoność łzy... a gdy spływa po policzku zaczyna delikatnie łaskotać, jakby chciała przeprosić, że płynie...
jakby chciała wynagrodzić smutek łaskotaniem...

Znowu cisza w okół mnie...
pustka...
cztery ściany...
głęboki wdech...
i głęboki szloch,
twarz ukryta w dłoniach tak by nikt nie zobaczył łez...

ale przecież nikt tego nie widzi...

przecież jestem sama...
tak zwyczajnie sama...

z głupią miłością, która niszczy mnie ....
z naiwnością, która na co dzień ze mnie kpi...

Pozwólcie mi zasnąć na dłużej...
I nie śnić... nie kochać... i nie czuć...

pozwólcie mi...

a jutro będzie inaczej... za horyzontem pojawi się nowy dzień,
a ja ponownie będę udawać, że wszystko gra...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...