wtorek, 19 kwietnia 2011

List do nieba...

Kochana...

Dziś Twoja rocznica, właściwie nie rozumiem dlaczego "obchodzimy" właśnie tą rocznicę.
Przecież w życiu mamy tyle powodów do świętowania - urodziny, imieniny, Dzień Matki, Dzień Ojca, rocznica ślubu, rocznica poznania, Dzień Dziecka... etc... etc...
Ale dziś to nie jest żaden z tych dni...

To już sześć lat, a ja pamiętam jakby to było wczoraj... pamiętam cały ten dzień z każdym najdrobniejszym szczegółem.
Wciąż widzę Twoją twarz, wychudzoną, bez uśmiechu, zniszczoną i z pozostałościami po welflonie...
Pamiętasz też Ciebie sprzed tego dnia. Pamiętam naszą wizytę u lekarza w Sandomierzu i potem spacer po Starówce. Uśmiechałaś się i mówiłaś,że teraz ten lekarz na pewno pomoże...

Ponownie do Ciebie pisze, bo to pomaga - nie mogę Cię odwiedzić bo jestem daleko i w najbliższym czasie nie będę mogła przyjechać.
Wiem, że gdybyś była właśnie zaczynałabyś przygotowania do Świąt, do Świąt których ja nie znoszę... zawsze kojarzą mi się z Twoją śmiercią i z brakiem zmartwychwstania...


Wiem, że zganiłabyś mnie za to, że nie lubię tych Świąt, ale ja po prostu ich nie znoszę - dlatego też, między innymi postanowiłam zostać w Wielkim Mieście. Chce je przespać, nie chce uroczystego śniadania i życzeń, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością (tak jak to było dotychczas).
Życzeń, które stają się nie aktualne już następnego dnia po ich wypowiedzeniu...

Chyba stałam się jak Dziadek, który też nie lubił tych świąt - a może to tylko ogólne wrażenie.
Pamiętam jak zawsze podjadał Ci kapuśniaczki, kiedy były jeszcze gorące i chowałaś je w szafce na dole. My i tak zawsze wiedzieliśmy gdzie są i czekaliśmy aż wyjdziesz na przykład po świeży obrus...Taki biały, duży, który został tam....

Tam - w miejscu, które nie jest już moim domem - właściwie nigdy nie było, nigdy nie czułam, że to mój dom... Za swój dom zawsze uważałam Twój, gdy tylko było mi źle zawsze uciekałam do Ciebie...

Dziś doceniam wiele rzeczy, które mi wpajałaś, doceniam to jaka byłaś i to co dla nas zrobiłaś... Doceniam każde Twoje poświęcenie ...
Brakuje mi Twojego uśmiechu... słów...
Chce abyś wiedziała, że byłam dzielna - zniosłam wszystkie inwektywy i tak bardzo nie bolało. Wytrzymałam te słowa rzucane we mnie i po prostu się uśmiechałam.
Dziś mam to za sobą. 
Wiem, że nie takiego życia dla mnie chciałaś... ja dla siebie też nie...
Ale teraz po tym wszystkim jestem silniejsza i przede wszystkim szczęśliwsza... przynajmniej staram się być szczęśliwsza.
Jeszcze długa droga przede mną...
Dlatego proszę bądź przy mnie...
Kocham Cię i tęsknie... - teraz wiem, mówię to częściej niż gdy żyłaś...ale tak jest ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli chcesz zostaw swoje literki...